Czym jest wiara?
Nasza najszacowniejsza i najważniejsza encyklopedia, ta wydana przez Wydawnictwo NAUKOWE PWN, przedstawia wykładnię znaczenia słowa "wiara" wyłącznie z punktu widzenia religii katolickiej:
"WIARA, osobowy, świadomy i wolny akt ludzki (akt rozumu i woli) afirmujący istnienie Boga, Istoty Najwyższej, siły nadnaturalnej, Absolutu; w chrześcijaństwie - postawa człowieka wobec Boga, który objawia mu siebie oraz swoją wolę zbawczą, wiara odnosi się zatem do osoby Boga, jak i prawdy przez nią przekazywanej; jako tajemnica (misterium) jest wiara nadprzyrodzonym darem Bożym i jednocześnie odpowiedzią człowieka (poruszonego działaniem Ducha Świętego) na ten dar; wiara obok nadziei i miłości stanowi tzw. cnotę teologiczną; wiara jest aktem wspólnotowym, to znaczy, wiara Kościoła "poprzedza" wiarę konkretnego człowieka (...)"
i tak dalej w tym kaznodziejskim stylu.
Wygląda na to, że encyklopedyczne hasło opracował ksiądz i że dokonał tego na zlecenie Kościoła Katolickiego, a nie wydawnictwa NAUKOWEGO.
W haśle tym nie ma ani słowa o jakimkolwiek innym rodzaju wiary, a przecież ludzie wierzą w różne rzeczy i nierzadko są gotowi za te wierzenia oddać życie.
Podobne wyłącznie katolickie "prawdy uniwersalne" znalazłem w zdecydowanej większości innych źródeł. Na przykład wyszukiwarka Google po wpisaniu hasła "wiara" podaje prawie wyłącznie linki do stron katolickich i tylko z rzadka do należących do innych wyznań, co charakterystyczne, chrześcijańskich.
Honor encyklopedystów ratuje jedynie "Wikipedia", podając pozareligijne znaczenia tego słowa.
Mnie się najbardziej podoba takie wyjaśnienie (także z Wikipedii): "(...) wiara to akceptowanie informacji, wiedzy, preferencji i ich systemów bez osobistej weryfikacji/sprawdzenia (...)"
Powtórzę jeszcze raz: wiara to akceptowanie dowolnych informacji bez ich osobistej weryfikacji, a więc jest to dobrowolna (bądź nie) rezygnacja ze zdobycia obiektywnej i sprawdzonej wiedzy na dany temat.
Każda religia opiera się na wierze, jednak nie każda wiara jest religią, bo można wierzyć w wiele różnych rzeczy: w Boga, w Kościół Powszechny, w naukę, w ateizm, w swojego polityka lub partię, w koniec świata, w bociana, w krasnoludki, w życie na innych planetach, w przypadek, w dane statystyczne, w notowania giełdowe lub dowolną inną ideę. Dlatego, wbrew temu, co piszą religijni (i encyklopedyczni) demagodzy wiara to nie to samo, co religia katolicka.
Dlaczego wierzymy?
Wierzymy, bo potrzebnej nam wiedzy po prostu uzyskać się nie da - i tak jest w przypadku wiary religijnej - lub gdy weryfikowanie wszystkich informacji byłoby czystą stratą czasu i energii. Z tym drugim przypadkiem mamy do czynienia nie w religii, lecz np. w biznesie, kiedy z ufnością polegamy na informacjach dostarczanych nam przez maklerów giełdowych, mając przekonanie, że przedstawiane przez nich dane są godne zaufania. Wierzymy im, ponieważ wiemy, że oni czerpią zyski z naszych zysków, więc w ich interesie leży dbanie o nasze powodzenie finansowe. Podobnie, z powodu niemożności osobistego odwiedzenia każdego miejsca na ziemi jednocześnie, wierzymy środkom masowego przekazu, ufając, że nie podają one zmyślonych faktów ani wyssanych z palca interpretacji zdarzeń (z zastrzeżeniem, że obdarzanie ich pełnym zaufaniem nie jest tak oczywiste, ponieważ zazwyczaj liczymy się z możliwością, że publikatory bardzo łatwo mogą przekształcić się w tubę propagandową polityków, religii lub innej władzy).
Taką wiarą (będącą synonimem zaufania) kierują się również racjonaliści i ateiści, bo bez tego nie da się żyć ani funkcjonować w nowoczesnym społeczeństwie.
Wiara "racjonalna" to zaufanie, że zapoznając się z informacjami naukowymi, statystykami, cenami surowców czy notowaniami giełdowymi obcujemy z rzetelnymi i prawdziwymi danymi.
Niestety, wiara najczęściej bywa zupełnie irracjonalna i fanatyczna, stając się przeciwieństwem rozumu, a co jeszcze gorsze, nadmiar złej wiary może prowadzić do zupełnego zaniku krytycyzmu, a nawet instynktu samozachowawczego.
Irracjonalną wiarą kierują się również ateiści i tzw. "racjonaliści".
Ich wiara polega na całkowitym, bezrefleksyjnym i bezkrytycznym negowaniu absolutnie wszystkich zjawisk duchowych i nie uznawanych przez naukę. Ludzie ci zaprzeczają nawet zupełnie oczywistym faktom tylko dlatego, że nauka, która jest ich fanatyczną religią, nie potrafi wyjaśnić mechanizmu ich działania. Każdy podważający ich (nie)wiarę dowód kwitowany jest wyznaniem racjonalistycznego (anty)credo, które brzmi: "ja w to nie wierzę".
Ateizm jest taką samą irracjonalną (nie)wiarą jak dowolna religia.
Nie da się naukowo udowodnić istnienia Boga, to rzecz zupełnie oczywista. Ale równie oczywiste jest to, że nie da się udowodnić Jego nieistnienia. Dlatego wiara w brak Boga jest dokładnie tym samym, czym wiara w jego istnienie. Proste i logiczne, prawda?