Ponieważ jednak wybierałem się do Katowic postarałem się wywiedzieć, gdzie iść warto, a gdzie raczej nie. Jednym z miejsc, co do których znajomy rodowity Katowiczanin nie miał zastrzeżeń była Prego Pizza. W dogodnym dojazdowo miejscu, plac Dr. Józefa Rostka, z mało śląską lecz mocno śródziemnomorską atmosferą. Wybór w karcie odpowiedni, aby zadowolić niezdecydowanych. Mój padł na pizzę Nowy York. …i był właściwy. Peperoni, pieczarki, czosnek. Trzy składniki dobrane tak, aby niczego nie zepsuć. Tak też podane na świetnie wypieczonym cieście. Jeśli dodam do tego niezwykle uprzejmą obsługę, Prego Pizza staje się miejscem, gdzie warto zaglądać.
Me Gusta przy Wrocławskiej przypomina polską karczmę prowadzoną z włoskim zacięciem. Wystrój kojarzy się jednoznacznie z wczasami FWP w Bukowinie Tatrzańskiej. Jest zdecydowanie odpowiedni, albowiem wprowadza styl ciepły, nieco sentymentalny i bardzo przyjemny. Pizza zaś jest doskonałym uzupełnieniem tego, co dzieje się wokół. I tu, piec opalany drewnem nadaje jej szczególnej kruchości i smaku. Pizza o krótkiej, lecz jak się okazało treściwej nazwie Tre z mozzarellą, oregano, szynką, Salami i pieczarkami, potraktowana sosem pomidorowym okazała się fantastyczna. Me Sabe.
Na ulicy Mariackiej znajduje się ciekawe miejsce. Nie grzeszy urodą, ani też nadmiernie wyrafinowanym stylem. Nie jest też jakoś bardzo modne. Basiliana, bo o niej mówię, podaje tak, jak powinno podawać się historycznie pojętą pizzę. Cienkie, świetnie wypieczone ciasto i świeże składniki sprawiają, że wszystko ( a próbowałem różnych wypieków) jest świetne. Nie ma tu nic co mogłoby przeszkadzać. Jest za to dobrze zrobiona i sprawnie podana pizza.
Kawałek dalej, bo pod numerem dwudziestym piątym mieszka Len Arte i jej włoscy kuchmistrze. Nie mogłem pozwolić, aby ominęła mnie okazja zjedzenia pizzy w kultowym niemalże lokalu. W tym miejscu składniki są bezczelnie włoskie. Są więc nieprzyzwoicie smaczne szczególnie, że serwowane na moim ulubionym minimalistycznym cieście. Planując wycieczkę do Len Arte należy pamiętać o wcześniejszej rezerwacji stolika i czasu dla siebie. To też mały organizacyjny element do poprawy dla restauracji.
Jeśli ktoś lubi komiksowych bohaterów, to i obecność w pizzerii u Batmana nie będzie niczym dziwnym. Osiedlowy przybytek włoskiej kuchni odnajdziemy na Kurpiowskiej. Estetyka jedyna w swoim rodzaju. Podobnie, jak pizza Funghi. Często wybieram z menu pizzę o tej miłej memu uchu nazwie, ponieważ stanowi dla mnie pewien punkt odniesienia. Teoretycznie, pizzy tej nie sposób zepsuć. Praktycznie zdarza się to bardzo często. Batman sprawdził się jednak nie tylko przy FUNGHI, gdzie sos pomidorowy był sosem, pieczarki pokrojone w cienkie plasterki, ser odpowiednio dobrany, a oregano podkreślało całość w sposób znakomity.
Pizzeria Ristorante Sicilia. Zawsze z dużą ciekawością zaglądam do miejsc pyszniących się z włoska nazwą i stylem. Byłem w tej przy Kochanowskiego. Jako, że w nazwie Sicilia, to i o taką właśnie pizzę poprosiłem. Wybór okazał się co najmniej właściwy. Sicilia, jak na gorącą i nieco kapryśną wulkanem wyspę przystało, prezentowała się na talerzu nieco zagadkowo. Wszystkiego było dużo. Dużo i pachnąco. Pachnąco i smacznie. Odkrywałem po kolei paprykę, oliwki i karczochy. Z ogromną nieśmiałością zaglądałem pod bakłażana, aby przypatrywać się mozzarelli baraszkującej z anchois. Łapałem w świetle lamp wystawiające bezwstydne okrągłości oliwki, miłe memu oku kapary i czosnek.
Było miło i niewiarygodnie smacznie. Odpowiadając zaś na pytanie zawarte w tytule wpisu… Tak, W Katowicach znają pizzę. Co więcej, doskonale wiedzą, jak ją przyrządzić, upiec i podać.